w jego oku - dystans i luz nie zmieniający jednak serialu w parodię. Jak miło oglądnąć serial na tamte czasy familijny i tym bardziej łagodny (ale i ekspresyjny) współcześnie. Amerykański, ale bez ulubionych dziś tam w filmach familijnych żartów ze sfery tzw.dołu materialno-cielesnego, bez takiej dosadności, na którą się zdobywają nawet familijni reżyserzy dziś po tamtej stronie Atlantyku. Przepiękne kobiety (naprawdę, mniej nordyckie, bardziej jakby mieszanki i jakież przecudne), fantastyczne walory wychowawcze wynikające z relacji Zorro - Bernardo - nienachalne podprowadzenie w sferę stosunku do niepełnosprawnych, podobnie w kwestii postaci sierżanta Garcii (ukazany groteskowo, ale z ciepłem)...ech, piękny film. Taki jeszcze sprzed rewolucji seksualnych i przejęciu przez pokolenie '68 sterów w mediach, polityce... .Jak lek dla dzieci i dla ...ich rodziców oraz dziadków. Dodam jeszcze, że oprócz roli Garcii znakomita była, wręcz arcydzielna rola Bernarda (Sheldona) - dlatego też m.in.wysoko można ocenić ten serial.